Stan świata, vol. 9

1

W piątek reprezentacja polskich piłkarzy dała z siebie wszystko, czym umożliwiła Słowacji poprawienie niekorzystnego bilansu bramkowego. Po ośmiu spotkaniach Słowacja traci do Polski już tylko jednego gola. Dostało się przede wszystkim… kibicom. To ich postawa (przejawiająca się m. in. wygwizdaniem reprezentacji) stała się tematem numer jeden. Broń Boże umiejętności piłkarzy, do nich znawcy futbolu są już przyzwyczajeni. Rykoszetem oberwał przy okazji jeden z intelektualistów drużyny PZPN, Mateusz Klich, który na Twitterze ogłosił: „40 000 zakazów stadionowych za gwizdy, szyderę i brak wsparcia dla reprezentacji ze Słowacją”. Gdyby nie śmieszne, może byłoby to i zabawne, ale najwyraźniej zawodnik Klich zapomniał po co wychodzi się na boisko. wyszedł w piątek na boisko.

Nie można go jednak za to winić. Młodych adeptów piłki nożnej nie uczy się gry w piłkę. Uczy się nienawidzić innych. Pamiętacie jeszcze uczestników Marszu Niepodległości?

Nie tylko w Polsce zresztą. Brutalne sporty – jak piłka nożna czy futbol amerykański – mają to do siebie, że im większa konkurencja, tym gorszych rzeczy uczą i stawiają młodych ludzi przed coraz większymi ryzykami.

Z zabawniejszych rzeczy – gdyby amerykańskie kluby footballowe były europejskimi.

2

Każde większe miasto ma taką dzielnicę czy przedmieście. To miejsce, które często jest brzydkie, położone na peryferiach, ze zniszczonymi ulicami, przy których ciągną się rzędy warsztatów. Takie są ulice warszawskiego Okęcia, w taki sposób urocze willowe Smochowice stały się częścią nie Poznania, a rozlanej po sąsiadującym Przeźmierowie giełdy samochodowej. Choć – tu trzeba przyznać – nie do końca wiadomo, czy najpierw były te wille, czy warsztaty. Oczywiście w Ameryce wszystko jest bardziej – ale czy spodziewacie się, jak bardzo? Nick Carr, który od 12 lat pracuje wynajdując w Nowym Jorku plany zdjęciowe do filmów (polecam jego przewodnik „must-see in NY” i wszystkie zdjęcia z miejsc, gdzie kręcono znane filmy), zdumiał się, gdy zobaczył apokaliptyczną dzielnicę warsztatów w Queens. Dzielnicę, w której mieszka jeden człowiek.

Pewnie gdy wspomniałem o filmach, lokalizacjach i Nowym Jorku, niektórzy z was przypomnieli sobie tego słynnego bloga Chrisa Maloneya, w którym pojedyncze zdjęcia z filmów wracają w miejsce, w którym nakręcono konkretną scenę. O tym blogu.

Queens pracuje pełną parą, choć pracy dla mechaników będzie w Stanach coraz mniej. Choć Amerykanie wciąż kupują samochody, to już nie są krajem, w którym statystycznie na jedno gospodarstwo domowe przypadają dwa auta. A przy tym, coraz mniej młodych Amerykanów robi prawo jazdy.

Ale antyradary robią wciąż najlepsze na świecie. Teraz również ze sterowaniem z iPhone. Tyle sposobów na brak uwagi podczas jazdy!

Oglądacie “Homeland”? Coś wam to powinno przypominać, choć to oczywiście przypadek.

3

Nawet Czerska zorientowała się, że hashtag #SFBatkid na Twitterze miał w ten weekend poważne znacznie, więc trochę po łebkach, trochę z informacji prasowych, napisała coś o małym Milesie, który walcząc z białaczką miał marzenie – stać się Batmanem i uratować San Francisco Gotham przed Riddlerem. Wszystko się udało. Szef policji zadzwonił po pomoc. Prezydent USA przesłał wiadomość video. Batmobile zajechał. Setki ludzi wzięło udział, poświęciło czas i pieniądze, żeby sprawić przyjemność małemu choremu chłopcu.

4

Jeszcze w piątek inwestorowi nie doręczono decyzji cofającej pozwolenie na budowę, a już okazuje się, że w poniedziałek rozpoczęto rozbiórkę. Podsumujmy co wiadomo na pewno: miejsce w którym budowany jest “biurowiec” jest poza obszarem objętym ochroną UNESCO. Obecnie jest tam uroczo ohydny parking. Architektura nowego budynku znakomicie wpisuje się (no, może poza wysokością dachu) w otoczenie. Ba, nawet perspektywa w stronę Placu Teatralnego nie jest zakłócona. Budynek przywraca oryginalne bryły skrzyżowania Senatorskiej i Podwala. I tylko ten jeden kłopocik – mianowicie pani, która wydała pozwolenie na budowę jest matką jednego z architektów. Oczywisty konflikt interesów. Jak można było tak fajny projekt tak spieprzyć bezmyślnym złożeniem podpisu – zamiast wyłączyć się ze sprawy – nie wiem. Ale ładniej nie będzie.

5

Nadal nie mam stacjonarnego internetu (a już było przez chwilę lepiej z Aero2), więc pewnie jeszcze przez tydzień będę dość oszczędny w wyrazie. Nie napiszę więc nic o tym, jak głupio Amerykanie walczą z salmonellą, nie zatrzymam się z refleksją nad oczywistościami względem wpływu samochodów hybrydowych na środowisko i ekologii ogólnie, nie zrobię wielkiego halo (pun intended) nad faktem, że w gigantycznym badaniu 11 tysięcy (!) nastolatków trwającym 10 lat ustalono że gry wideo nie psują psychiki dzieci, nie będę natrząsać się z Brytyjczyków (nad których nadciąga jak co roku apokalipsa) i nie zapytam skąd powinienem znać Taylor Swift – bo przejrzawszy moje 70k utworów w iTunes nie mam żadnego jej autorstwa czy wykonania, więc nie wiem dlaczego ma jakoby być największą obecnie gwiazdą pop.

Ale na koniec coś niezłego. Są selfies i selfies. Oraz jest to (doceńcie, ściągało się u mnie godzinę).

Następny Stan Świata jutro. Mam nadzieję. Klikaj poniżej i czekaj na dobrą karmę: